Ricciarelli, to przepyszne migdałowe ciasteczka, chrupkie z zewnątrz i miękkie w środku, rozpływające się w ustach. Wywodzą się ze Sieny w Toskanii.
Historia ciasteczek sięga XIV wieku. Główne składniki (migdały, cukier) były wówczas okrutnie drogie, więc ciasteczka z nich przygotowane były zarezerwowane jedynie dla najbogatszych.
Legenda głosi, że wynalazł je rycerz Ricardetto della Gherardesco, który po powrocie z Wyprawy Krzyżowej na Bliskim Wschodzie, chciał upamiętnić swoje podróże w dość nietypowy sposób - ciasteczkami, które przypominałyby mu kuchnię z niedawno odwiedzanych krajów. Zlecił wykonanie ciasteczek z mielonych migdałów - bardzo popularnych w kuchni arabskiej. I tak na zawsze zmienił kuchnię włoską!
Dziś Ricciarelli posiadają status "chronionego oznaczenia geograficznego" (mogą być wytwarzane tylko w Sienie zgodnie z tradycyjną recepturą). Z góry wiadomo więc, że moje będą jedynie marną ich podróbką. Muszę jednak nieskromnie przyznać, że niezwykle smaczną!
RICCIARELLI
Składniki:
- 200 g migdałów
- 200 g cukru pudru
- 2 białka
- 1 łyżeczka cukru waniliowego
- zest z 1 cytryny
- 1 łyżeczka soku z cytryny
- 1 łyżka likieru Amaretto
ponadto
- cukier puder do obtoczenia ciastek
Migdały (ja wykorzystuję takie w skórkach) wkładamy na 30 minut do zamrażarki (takie o temperaturze pokojowej podczas mielenia mocno się rozgrzewają i wypuszczają olejki eteryczne). Następnie do kielicha blendera dodajemy 2 łyżki cukru pudru (wyłapie zapach i smak migdałów, które trafią do ciastek zamiast na ścianki kielicha) i migdały. Mielimy je na miałki proszek.
Zagniatamy ciasteczka.
Białka ubijamy na sztywną pianę. Stopniowo dodajemy do nich migdały, skórkę i sok z cytryny, cukier waniliowy, Amaretto oraz pozostały cukier puder. Ucieramy całość mikserem.
Gotowe ciasto zarabiamy chwilę ręką i przenosimy je na oprószoną cukrem pudrem stolnicę. Następnie rozwałkowujemy ciasto dość cienko. Tniemy je nożem po skosie na pasy, a następnie w romby (te z XIV wieku również przypominały buciki sułtana). Obtaczamy je w cukrze pudrze i układamy na blaszce wyłożonej pergaminem. Ciastka pieczemy 10 minut w piekarniku rozgrzanym do 140*C.
Prezentują się cudownie :)
OdpowiedzUsuńAleż cudnie to wygląda!
OdpowiedzUsuńŚliczne są, takie rustykalne :)
OdpowiedzUsuńPrzeglądałam dziś jedną ze swoich książek kucharskich, w jednej z nich były właśnie te łakocie. A teraz spotykam je na blogu.. przeznaczenie? :)
OdpowiedzUsuńDzięki dziewczyny. Fajnie, że się Wam podobają ! Jak wypróbujecie przepis i będą Wam smakowały, to będzie jeszcze fajniej ;-) Iwonko, zdecydowanie Ktoś daje Ci znaki, że musisz je upiec ;-)
OdpowiedzUsuńDzięki za opisanie legendy. Dzięki niej smakują całkiem inaczej:))
OdpowiedzUsuń